Kościół ma zmienić się w centrum rekreacji. Interwencja polskiego ambasadora
Kościół Najświętszego Serca i Matki Bożej z Lourdes, który ma zostać poddany przebudowie i dostosowaniu do potrzeb centrum rekreacyjnego, został zdesakralizowany w 2010 roku. W jego miejsce powstać ma m.in. restauracja i ściana wspinaczkowa.
Pomysł jest jednak bardzo kontrowersyjny, ponieważ na terenie świątyni znajduje się memoriał upamiętniający współpracę aliantów podczas I wojny światowej oraz poległych w czasie wojny żołnierzy. Jednym z elementów memoriału jest pomnik poświęcony polskim żołnierzom, dlatego o wyjaśnienia w sprawie przebudowy poprosił ambasador RP w Królestwie Belgii Rafał Siemianowski.
Pismo do burmistrza Liege
Siemianowski opowiedział o sprawie w rozmowie z Polską Agencją Prasową. – Dotarliśmy do dokumentów z lat 20. i 30. XX w., w tym korespondencji Ignacego Paderewskiego, z których wynika, że Rząd RP wsparł budowę memoriału kwotą 100 tys. franków belgijskich. W tym kontekście w kwietniu skierowałem oficjalne pismo do burmistrza Liège, prosząc o informację w sprawie wpływu planowanej transformacji na historyczny charakter obiektu i dostęp w przyszłości do polskiego pomnika – przekazał.
Jak podkreślił, przyszłością memoriału zainteresowali się nie tylko Polacy. – Memoriał w Liège jest częścią historii tego miasta, ale także elementem europejskiego dziedzictwa. Przyszłością interesują się mieszkańcy miasta, belgijska Polonia, ale także Brytyjczycy. Czekamy na odpowiedź władz miejskich, od której uzależniamy dalsze działania w sprawie – powiedział.
Belgijski historyk: wstyd
Plany władz miasta, w ostrych słowach, skomentował również przedstawiciel Archiwum Państwowego w Liege dr Bernard Wilkin. –Uważam za wstyd, że 80 lat po wybudowaniu kościół jest już w opłakanym stanie i jest oferowany sektorowi prywatnemu. Rozumiem, że frekwencja w kościołach spada, a opieka nad miejscami pamięci jest kosztowna, ale to jest coś więcej niż miejsce kultu, to pomnik pamięci żołnierzy alianckich, którzy oddali życie za wolność Belgii – stwierdził.
– Władze publiczne powinny pamiętać, że wokół miasta jest ogromna społeczność z polskimi korzeniami, rodziny, które przyjechały do pracy w kopalniach i hutnictwie i podejmowały prace, których miejscowi podejmować nie chcieli. Moja żona, która jest pół Polką, należy do tych, którym bardzo zależy na tym dziedzictwie i więzi między naszymi narodami – wyjaśnił historyk.